W salonie najbardziej rzucała się w oczy czarna, ekskluzywna kanapa i duży plazmowy telewizor. Po oprowadzeniu, rozpakowaniu się i zjedzeniu obiadu we trójkę udałyśmy się do pobliskiej galerii handlowej.
- Musimy Wam kupić coś zajebistego!
- Pierwszą i ostatnią rzeczą na mojej liście są korki.
- Chyba żartujesz?
- Nigdy nie grałaś w piłkę?
- Nie, raczej mam inne hobby.
Po zakupach udałyśmy się na boisku, które znajdowało się zaledwie kilka metrów od domu Eve. W pewnej chwili niechcący wykopałam piłkę na drugą stronę boiska. Przyniósł ją średniego wzrostu brunet, o intensywnie zielonych oczach.
Dopiero po chwili zauważyłam, że to ON - Neymar. Idol mojego brata.
- O, widzę, że mam konkurencję.
- Jak nie umiesz grać to każdy jest dla ciebie konkurencją. Oddasz mi tą piłkę?
- Proszę księżniczko.
Spiorunowałam chłopaka wzrokiem i ruszyłam w stronę przyjaciółki.
- Kto to był ? - zapytała.
- Neymar... - powiedziałam niepewnie.
- CO ?!
- No tak. Chodźmy do domu jestem już zmęczona...
- Ok.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Po przebudzeniu poczułam zapach znany mi z dzieciństwa. Siostra musiała przygotować moje ulubione musli. Ona gotowała dokładnie tak samo jak mama. Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku kuch, gdzie czekały już na mnie dwie znane mi osoby.
- Jak się spało? - zapytała Ev.
- Dobrze, dzięki. Która jest godzina?
- 6:30.
- Idealna pora na bieganie.
- To leć, tylko najpierw zjedz śniadanie.
Szybko się przebrałam i już miałam w głowie ustaloną trasę.
Gdy miałam skończyć godzinny trening usłyszałam znajomy głos...